(...)
Udało się! Lecimy do Rzymu! Lecimy na tydzień! Lecimy na mecz Lazio! (...)
Z lotniska jedziemy pociągiem. Nie ma wątpliwości, że jesteśmy w Italii, na każdym słupie powiewa narodowa flaga. Na stacji Pyramide przesiadka do metra i po kwadransie jesteśmy na dworcu Termini. Jak się okaże podczas tygodniowego pobytu w stolicy Włoch, Termini to centrum rzymskiego wszechświata.
We Włoszech czas ma nieco inny wymiar, jest rozciągliwy, to znaczy każda czynność ciągnie się niemiłosiernie. Nasz kwaterunek w hostelu trwał ponad godzinę. Ale w końcu się udało. Przez najbliższy tydzień będziemy mieszkańcami oraz pełnoprawnymi członkami społeczności hostelu. Bo „Yellow”, to nie tylko świetnie zlokalizowane (dziesięć minut spacerkiem od Termini), przystępne cenowo miejsce noclegowe. To także, a dla niektórych gości przede wszystkim, miejsce na nawiązanie nowych znajomości, często bardzo bliskich, daleko wykraczających poza granice koleżeństwa na turystycznym szlaku  . Hostel posiada własny bar, o tej samej nazwie, do którego można zejść w kapciach i przy piwie za 7 euro oddawać się rozkoszom zabawy w międzynarodowym towarzystwie lub darmowo randkować z własnym laptopem, zastanawiając się czy to współczesna egzemplifikacja samotności czy wyjątkowo udana próba zbliżenia między ludźmi.
(...)
… Stadio Olimpico. To dom dwóch rzymskich klubów: AS Roma i Lazio. Spotkanie ligowe tej drugiej drużyny miało być punktem kulminacyjnym naszej wyprawy. Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze. Dzień po przylocie wybrałem się z Magdą, Karoliną, Justyną i Pawłem na rekonesans i po bilety na mecz Lazio – Torino. Okazało się, że przy stadionie nie ma żadnych sklepów z pamiątkami, a obiekt jest zamknięty na „cztery spusty”. Portier wskazał nam miejsce gdzie znajduje się oficjalny sklep klubu SS. Lazio Rzym. Przekroczyliśmy Tybr i ruszyliśmy w kierunku Piazza Mancini. Sklep rzeczywiście był, choć nie mogę powiedzieć, żeby jakoś specjalnie się reklamował. Ale „szukajcie, a znajdziecie”, „koniec języka za przewodnika” i kilka innych podobnych porzekadeł posłużyło nam za właściwy drogowskaz. Jest sklep! Trzymam w garści dziewięć biletów na mecz Serie A!
Jako, że jednym z naszych podstawowych zamierzeń dziennikarsko – artystycznych było nakręcenie filmu o włoskich tifosi – ze szczególnym uwzględnieniem kibiców Lazio – nie marnowaliśmy czasu. Umówiliśmy się na rozmowę ze sprzedawcą ze sklepu klubowego. Spotkaliśmy się w pizzerii „Derby”, gdzie w centralnym punkcie wisiało zdjęcie z meczu Lazio – AS Roma, a jej właściciel był, a jakżeby inaczej, zagorzałym kibicem Romy. Jego też oczywiście przemaglowaliśmy przed kamerą a propos calcio, Laziali, Romanistów, pasji i rzymskiej kultury futbolu. A wszystko odbywało się w scenerii tradycyjnej włoskiej pizzerii, gdzie króluje gwar, uśmiech, luz, a przede wszystkim mozzarella, bazylia, rukola, proscutto, … ech długo by wyliczać.
Nie sposób wymienić wszystkich ludzi, których poznaliśmy w ciągu tego tygodnia. Ale kilkoro zapadło mi szczególnie w pamięci. Rzymski malarz, który zagadnięty o piłkę nożną, stwierdził, że w ogóle się nią nie interesuje, po czym rozmawiał z nami przez pół godziny o Bońku, Platinim, Zidanie i rzymskich klubach. Okazał się być również miłośnikiem rodzimej kinematografii – „grande Fellini, Antonioni rulez”. Grupa nastoletnich Francuzów, która poproszona przez nas o zaśpiewanie jakiejś francuskiej pieśni stadionowej zaintonowała Marsyliankę. Ukraińska zakonnica, która przybyła z Argentyny, lubiła Maradonę i stwierdziła, że „Jan Paweł II był fajniejszy od Benedykta XVI”. Spotkaliśmy też małżeństwo Polaków, od dziewięciu lat mieszkających w Rzymie, którzy ciekawie opowiadali o mieście, jego oswajaniu, odkrywaniu i wzajemnym „docieraniu się” ludzi i kamieni.
Trafiliśmy do miejsc, których nie odkrywają turyści, bo rzekomo „nic tam nie ma”. Kierując się zasadą, iż peryferia i marginesy są często znacznie ciekawsze niż centra i główne szlaki, za drogowskazy przyjęliśmy graffiti kibiców Lazio. Te, raczej bohomazy niż graffiti, zaprowadziły nas pewnego dnia na Piazza Vescovio gdzie przepytując przechodniów poznaliśmy historię Gabriela, kibica Lazio zabitego przez włoską policję. Napisy „Gabriel vive” miały towarzyszyć nam już do końca wyjazdu.
I przyjdzie taki dzień… nadszedł – 14 lutego. Dzisiaj mecz! Ale zanim dotarliśmy na stadion przeżyliśmy chwile strachu. Krysia postanowiła chyba dostarczyć nam trochę adrenaliny przed meczem i zabawić się z nami „w chowanego”, znikając w podziemnych korytarzach metra na stacji Termini. „Zabawa” trwała pół godziny i była z gatunku tych, w czasie, których nikomu raczej nie jest do śmiechu. Krysia odnaleziona, bilety w kieszeni. Jedziemy na Stadio Olimpico, na Lazio, na Curva Nord! No zaraz, nie tak szybko; jesteśmy przecież we Włoszech, a tutaj czas płynie trochę inaczej, ma swoją własną rytmikę, bynajmniej nie pospieszną, trochę afrykańską. Autobusy „chwilowo” nie kursują, jest demonstracja. Pikiety, marsze, parady, wiece, to drugi – obok piłki nożnej – narodowy sport Włochów. Podczas naszego pobytu były dwie wielkie demonstracje oraz marsz równości. Cóż, autobusem nie da rady, idziemy do metra. „Krysiu, pamiętaj nie bawimy się już w chowanego”.
Przed stadionem: szok, klubowe gadżety Lazio sprzedają zdeklarowani fani Romy. Jeden z nich pokazuje nam tatuaże giallo – rossich i z uśmiechem mówi, wskazując na szaliki Lazio, „to tylko biznes”. Zaopatrzeni w biało – błękitne szale ruszamy w kierunku stadionu, główkując jak wnieść na trybunę dwie kamery, aparaty fotograficzne i rejestrator dźwięku. I tu kolejne zdziwienie, kontrola na bramce, jak w Polsce na meczu czwartej ligi trampkarzy, o ile takowa istnieje:). Bez najmniejszych problemów wnosimy cały sprzęt na Curva Nord, jeden z najbardziej gorących sektorów kibicowskich w Europie.
Stadion robi piorunujące wrażenie, prawie 83 tysiące miejsc, prawdziwa świątynia futbolu. Mecz z Torino, to zwykła potyczka ligowa, w dodatku z rywalem, który kiepsko radzi sobie w Serie A , no a Lazio w ostatnich meczach też zdecydowanie zawodzi. W dużej mierze dlatego stadion wypełniony jest mniej więcej w jednej trzeciej. Ale nie Curva Nord. Tu zawsze jest ciasno, tu zasiadają, a gwoli ścisłości – stoją najzagorzalsi fani Lazio. Bez względu na pogodę, na wyniki, na aktualną formę drużyny – no bo przecież to oni są Laziale i nie na darmo śpiewają na całe gardło pieśń o tym, że nigdy się nie poddają: „Non mollare mai. Klub w uznaniu zasług, a przede wszystkim niezachwianej miłości do biało - błękitnych barw w roku 2003 zastrzegł dla Curvy Nord klubową koszulkę z numerem 12.
Mecz jak mecz. Piłkę nożną zdecydowanie lepiej ogląda się w telewizji – są zbliżenia, są powtórki. Na stadion chodzi się po to by doświadczać, przeżywać, śmiać się i płakać. By ruszać kończynami i demolować własne struny głosowe. Chodzi się, aby uczestniczyć w święcie. I my w tym święcie uczestniczyliśmy. Siedzieliśmy, a gwoli ścisłości staliśmy  w sektorze zajmowanym przez grupę Commandos Monteverde Lazio. Poniżej pozostałe grupy kibicowskie: Sodalizio i najbardziej znana w Europie ekipa kibiców Lazio – Irriducibili. Specyfiką kibicowania „na Lazio” jest to, że każda grupa prowadzi w zasadzie odrębny doping, co powoduje spore zamieszanie i obniża „siłę rażenia”. Ale momentami było i tak miażdżąco dobrze. Dzieciakom podobało się bardzo, dość często słyszałem z ich ust słynne młodzieżowe słowo na literę „z”, określające w tym przypadku stan radosnego podekscytowania.
|
W ostatnim meczu:
Lazio - Reggina 1-0
gol: Zarate 26'
skład:
Carrizo,
De Silvestri,
Diakite,
Rozenhal,
Kolarov;
Lichtsteiner,
Ledesma,
Dabo (Meghni 58')
Foggia (Mendicino 48');
Pandev,
Zarate (Kozak 65').
w tabeli:
9. Lazio 37 50 46-53
----------------------------------
Coppa Italia 2008/2009
23.08.
Lazio 5 : 1 Benevento
01.10.
Lazio 2 : 0 Atalanta
03.12..
Milan 1 : 2 Lazio
22.01.
Lazio 3 : 1 Torino
03.03.
Lazio 2 : 1 Juventus
22.04.
Juve 1 : 2 Lazio
13.05.
Lazio 1 : 1 Sampdoria
k.: 6-5
|
 |
kontakt z nami:
dicanio1900@wp.pl |
 |
polecamy:
www.sslazio.pl
www.sslazio.it
www.lazialita.com
www.lalaziosiamonoi.it |
|